Saturday, March 24, 2012

Radosna twórczość


I
Są tacy, których bolą uszy i nie mogą tego słuchać... natomiast Hania wprost uwielbia jak ja śpiewam. Ostatnio hitem są chyba wszystkim znane „Pieski małe dwa” (i „Psie smutki”).
Codziennie wieczorem przed snem przerabiam kilka razy cały text, do znudzenia... Ulubione zwrotki Hani to ta o biedronce (bo jak wiadomo do biedronek Hania ma słabość) i o pająku Zbychu. O Zbychu muszę zacytować, bo może nie wszyscy znają..

Pieski małe dwa poszły do obórki
Zobaczyły tam kiszone ogórki
A w ogórkach tych
Mieszkał sobie pająk Zbych (i tu rozlega się głośne "łaaaaa" Hani)
Sibą, sibą, sialalalala itd....

Ponieważ miałam już trochę dość wałkowania cały czas tego samego postanowiłam dopisać parę zwrotek... W każej jest jakieś kluczowe słowo, które wiem, że trafi do Hani i wywoła jakąś reakcję. A texty są oczywiście absurdalne (ale oryginał nie był lepszy;) ale się rymują;)


Pieski małe dwa poszły nad jezioro
Rozejrzały się dokładnie wokoło
Wskoczyły we krzaczki
Szczekały na kaczki.


Pieski małe dwa poszły do piwnicy
Zakopały się w ogromnej donicy
Kopią, kopią wciąż
Aż tam wylazł wieeelki wąż! (a tu sie rozlega "ssssssssss")


Pieski małe dwa wąchały krokusy
I cieszyły się jak małe dzikusy
Skakały do góry
Jak małe kangury. (hopa, hopa)
(Hania ma świra na pukcie krokusów, od kiedy zakwitły u nas na podwórku, z 10 razy dziennie trzeba ją podsadzać do okna, żeby mogła sobie popatrzeć i regularnie je odwiedza) 


Pieski małe dwa zapaliły trawkę
Odleciały tak, aż dostały czkawkę
Napiły się wody
I poszły na lody. (mniam, mniam)


Pieski małe dwa szorowały ząbki
Zamiast szczotek wzięły kąpielowe gąbki
Gdy ząbki umyły
Do łóżek wskoczyły.
(ta zwrotka ´- w przeciwienstwie do poprzedniej - ma miec charakter edukacyjny, bo Hania z myciem ząbków jest trochę na bakier... )

Pieski małe dwa marzyły o kocie
Który siedział tu, na pobliskim płocie
Kotek zrobił bam!!!
Pieski myślą mniam, mniam, mniam...
 
Pieski małe dwa biegły przez pustynie
Biegły, biegły aż znalazły jaskinie
Usiadły se w srodku
I śniły o kotku.... (kiti, kiti)


Pieski małe piły coś w jaskini
To co piły to nie było martini
Nagle słyszą: kwik, kwik, kwik
Bo tam mieszkał dziiiki dzik.


dopisane 09/04/;


Pieski małe dwa weszły raz do budki
Zobaczyły tam śmieszne krasnoludki
A krasnale skakały
Aż nóżki złamały.


Pieski małe dwa wyszły na podwórko
Zobaczyły tam kolorowe piórko
I ganiały koguty
Aż zgubiły buty...


Jak mi coś jeszcze przyjdzie do głowy to dopiszę... Jeżeli ktoś ma ochotę - zapraszam do podzielenia się swoją radosną twórczością...

Przy okazji w celach kronikalnych chciałam jeszcze tu odnotować, że od ponad tygodnia Hania z własnej woli i inicjatywy zasypia sama w swoim łóżeczku. Wcześniej były niekończące sie chwile ‘kotłowania się’ w łóżku, przutulania (i szczypania) a po zaśnięciu przenoszenie do łóżeczka ukradkiem.
Jak ulga stwierdziliśmy... Ale wczoraj poczułam, że brakuje mi tego wieczornego przytulania... chciałam ją trochę potulić po wejściu do sypialni ale Hania zdecydowanym „tam,tam” wskazując na łóżeczko ucięła temat... dzisiaj też... 

Wednesday, March 21, 2012

Wydarzyło się wczoraj cz1. Foto-story o kwiatkach.

1. Spoczęła Hania na ławeczce, bo to zwykle przez chwile jest niezła 'rozrywka' posiedziec sobie na takiej 'ławeczce' w nowym pokoju...  (często zmuszona jestem zasiąść obok dla towarzystwa).
2. Spoczynek był krótki, zerwała się na równe nogi, zrobiła spacer 'po równoważni' po czym dojrzała coś nowego, ciekawego...

3. To co nie umknłeło jej uwadze to kwiatki. A kwiatki były niesamowite, jak jakieś zaczarowane w ciągu jednej doby od zakupu urosły chyba z 10cm (a przynajmniej 5), a pączki  wyraźnie pęczniały z godziny na godzine i w ciągu niecałych 2 dni rozkwitły piękne żokilonarcyze (wyglądają jak żonkile a pachną jak narcyze).
4. Hania przyjrzała im się z bliska i przestudiowała pod kątem ewentualnej przydatności do zabawy...
5. Podrapała się w ucho, zastanawiając się jeszcze co z tym fantem zrobić...

6. Po chwili już wiedziała. Zafascynowały ją pozostałe pączki. Hania odnalazła szczególną przyjemność w ich... miażdżeniu
7. Zabawa stawała się jeszcze bardziej ekscytująca im bardziej oczywistym stawał się fakt, że jest to czynność: nielegalna, niedozwolona a wręcz zabroniona....

8. No i tu kończy się krótka historia o kwiatkach. Zafrasowała się Hania: "Ale jak to, dlaczego, niech ktoś mi wytłumaczy czemu nie można miętolić pączków kwiatów...?"








Saturday, March 17, 2012

A.

I
Hania niezmiennie od około 3 miesięcy twierdzi, że ma na imię A. Po prostu. A.

Na pytanie ‘jak masz na imie’ pada odpowiedź: A. Kto tu zrobił bałagan? A. (kto to posprząta? mama) . Kto tu napluł? A. Kto tak pięknie wygląda? A. (mówi Hania biegnąc do lustra). A powiedz Hania. A. Powiedz Ha-nia. A. I tak dalej...

My wciąż mówimy do niej Hania ale jak pisałam Hania należy do upartych bestii i może tak jej zostanie... Zastanawiałam więc się czy urząd szwedzki czy polski zaakaceptowałby i zarejestrował imię A... Chociaż to się pewnie jakoś załatwi ale czy ktokolwiek ma pomysł jak zdrobnić A...? Oprócz tego, że tak... A? :)



Sunday, March 04, 2012

Mały uparciuch

I
Od dawna obserwuję, że Hania ma swoje zdecydowane zdanie w wielu sprawach i jest do tego zdania niezmiernie przywiązana. Przejawia się to tym, że zupelnie nie zakłada innych opcji niż swoja własna idea. I najczęściej kompletnie nie mieści jej sie w głowie, że może być inaczej niż by tego chciala.

Chyba nie jest to tylko mój wlasny subiektywny pogląd, bo niezależnie od niego panie z Siedmiomilowego Lasu (przedszkola) wyraziły podobną opinię już po kilku dniach Hanii pobytu w przedszkolku. Niedawno opowiedzialy, że Hania wymyśliła (i w jakiś sposób je przekonała czy może raczej wymusiła?) żeby na zajęcia grupowe do pokoju przynosiły i sadzały ją w wysokim krzesełku do stołu/jedzenia. Panie łamały więc święte zasady demokracji (tak ważne tu w szwedzkim społeczeństwie) i sadzały ją w tym krzesełku pośród dzieci grzecznie usadowionych po turecku na ziemii, pod ścianami...

W domu przejawia się to w różnych sferach życia ale najczęściej dotyczy ubrania i jedzenia..

Na przyklad: zauważy czapke i życzy sobie żeby jej zalożyc i chodzi w niej po domu – chwilę albo i pól dnia. Bywa, że przy okazji ja też jestem ‘zaproszona’ do  ubrania swojej czapki i paradowania w niej po domu dla towarzystwa (czasami Czarek też – wiec śmigamy w tych czapkach jak jakaś rodzina czapeczników;). Ale to akurat nie jest szkodliwe - dobra prewencja dla moich zatok....

Sprawa dotyczy często butow lub skarpetek. Czasami Hania uprze się żeby założyc jej w domu kozaki i nie ma szans ściągnąć ich przez cale popoludnie – chyba, że brutalnie. Ostatnio na topie są jesienne buciki -  traktujemy je już jako ‘kapcie’. Parę tygodni temu nie udalo mi sie jej przekonac żeby sciagnac te buciki przed snem, zasnęla w nich, mi to jakoś umknęło i tak sobie spala w tych butach przez parę godzin, aż się nie zorientowaliśmy...

Raz uległam i pozwoliłam jej wykąpać się w skarpetkach. Oczywiście poprzedzone to było rozpaczliwym zamanifestowaniem tego kaprysu. Nie będę sprzeciwiać się dziecku w przypadku takiego drobiazgu i odmawiać radości  a jeszcze skarpetki się wypiorą – pomyśałam sobie....

Przy następnej kąpieli skarpetki nie wystarczyły. Hania siedząc w wannie domagała się ubrania... butów. Czy jej założyłam? Ha, zgadnijcie;)

Jeżeli chodzi o jedzenie ma Hania kilka swoich ulubionych produktów (np.kukurydza, makaron, maslo, ciacha, suszone śliwki, orzeszki, oliwki, jogurty, goji, paluszki) i dokładnie wie, gdzie, w której szafce, szufladzie czy półce w lodówce są ulokowane w kuchni. Jak przyjdzie jej na coś ochota, czy jej sie coś przypomni wędruje tam zaciągając kogoś i żeby nie było wątpliwości o co chodzi mówi „am, am”, próbuje otworzyć szafkę, wdrapywać jak jest wyżej, wiesza się na niej, itp.- wszelkimi sposobami wyraża swoje zdesperowanie i pełne zaanagażowanie sprawie.

Kiedyś naklonila niczego nie świadomą babcię żeby przystawila stołek, podsadzila ją nieco wyżej do odpowiedniej szafki i podala jej pudelko, w ktorym schowane były – ku zaskoczeniu babci (ale nie Hani) -  ciasteczka...

Ostatnio hitem jedzeniowym są suche chrupki/płatki śniadaniowe (takie do mleka). Hania najchętniej jadałaby je na śniadanie, obiad, kolację i podwieczorki. Nosi je sobie w kubeczku i podjada – są o różnych smakach, kształtach więc całkiem atrakcyjne (i na szczęście bezcukrowe i po części pełnoziarniste). My się cieszymy, że w ogóle coś je a Hania w euforii ich uwielbienia ostatnio dwa razy się z nimi kąpała i dwa razy z nimi zasypiała.

 A przykładów można by mnożyć...

Hmmm a co sie dzieje jak sprawy nie idą po jej mysli...? cóż, następuje rozpacz i bunt niby nie do poskromienia, człowiek ma wrażenie że świat się dziecku zawalił na głowę.....

Po czym okazuje się, że najczęściej dramat jest całkiem krótkotrwały, szczególnie po zaproponowaniu alternatywnych form rozrywki – chociaż w extremalnych przypadkach to nie zawsze działaJ
I