To jest już
rytuał, codzienność, oczywista oczywistość. Gdy wracamy z przedszkola Hania w
biegu zrzuca kurtkę i przywdziewa swoją suknię z cekinami (ew. jakąś zastępczą),
ściąga gumki z włosów, zarzuca grzywą, wkłada ‘koronę’ i przemienia się w
książniczkę.
Najczęściej
wciela sie w rolę śpiącej królewny, padając nieruchomo na łóżku, „zasypiając”.
Wówczas do akcji musi wkroczyć książe – najczęściej Czarek ale bywa, że ja też
(chociaż mi częściej przypada rola złej wróżki a czasem i królowej) – dać
buziaka i ją obudzić. Ta scena najczęściej odbywa sie kilka razy dziennie a książe
musi zastosować różne metody budzenia od łaskotek po brzęczące muchy, chociaż jak
wiadomo ostatecznie tylko buziak działa. Gdy nagle zapanuje w domu cisza, nic
się nie dzieje, znaczy, że królewna zasnęła, na sto lat. Jakże szybko mijają jednak te lata... Subiektywne poczucie czasu i wrodzona niecierpliwość nie
pozwalają naszej królewnie czekać na księcia dłużej niż kilkanaście sekund, w
porywach do 2 minut.
Generalnie, nie
ważne jaką zabawę zainicjuje Hania, zawsze,
ni stąd ni zowąd, a jednocześnie
całkiem naturalnie, pojawia się zła wróżka, kołowrotek i oczywiście śpiąca
królewna (plus inne niezbędne postaci). Może to być zabawa w chowanego, pet
shopy, rysownie czy jakieś gry - wątek śpiącej królewny zawsze zostaje sprawnie
wpleciony w akcję.
A zaczęło sie od
audio-booka, to była jedyna bajka na CD, której Hania namiętnie słuchała.
Myślę, że zna ją na pamieć, bo cytuje długie dialogi i ciągle nas poprawia jak
nie dobierzemy odpowiedniego słownictwa w zabawie. Co ciekawe, za każdym razem
jak słuchała tej bajki uciekała na conajmniej 5 metrów od radia jak tylko pojawiała się
zła wróżka i jej złowrogi głos rzucający klątwę (którą to Hania z
drugiej strony chętnie cytuje).
Teraz zna jeszcze
wersję z bajki animowanej, co jeszcze bardziej pobudziło jej wyobraźnię i
księżniczkomanię.
Bardzo szybko sie
to potoczyło, nagle z Hello Kitty, Myszki Mickey itp. przyszła mega-faza na
księżniczki. Dane mi było szybko zauważyć też, że rynek jest bardzo przegotowany
na ten etap w życiu małych dziewczynek. Poza podstawowymi atrybutami (suknia,
korona) Hania ma już majtki z księżniczkami, gumowce, naklejki, plastry
opatrunkowe, telefon, nawet specjalną gazetkę o princessach, wypatrzoną przez
Hanię w naszym lokalnym markecie... a to pewnie dopiero początek...
Ostatnio, dla
równowagi, Czarek kupił jej 3 autka: radiowóz, ambulans i straż pożarną.
Owszem, przydały się... okazuje się, że księżniczki też potrzebują skorzystać z tych
służb, czy to z policji, pogotowia czy straży pożarnej;)
Na koniec muszę jednak uczciwie dodać,
że przemiana nie jest totalna, bo Hania (czy też wybrany petshop czy inny stwór zabawka lub przedmiot zaadoptowany na zabawkę - ostatnio w kafei była to wykałaczka) najczęściej wciela się w rolę Królewny-Kota.
Opowiada jak skacze po drzewie, buja się na lampie, bawi się z koleżankami myszami i psami i okropnie psoci... tyle, że nosi koronę i mieszka w
zamku.
Właściwie trudno to wszystko ogarnąć:)