Sunday, August 16, 2009

All inclusive w Caripe



Caripe to niewielkie miasteczko w stanie Monaga, polozone w cudownie zielonej, spokojnej dolinie. Zycie toczy sie tu w innym tempie, duuuzo wolniej mam wrazenie. Ziemia daje tu ludziom wszystko co potrzebuja, bo uprawia sie po prostu wszystko: kawe, pomarancze, papaje, truskawki, wszystkie warzywa... itd.itp.
Wpadaja tu rowniez rzesze turystow ze wzgledu na Cueva del Guacharo najwieksza jaskinie w Wenezueli, o ktorej napisze wiecej jak juz ja zobacze.
Ja wyladowalam w Casa de las Haciendas, do ktorej skierowal mnie moj drogi przyjaciel Delmar, ktory telefonicznie pilotowal moj przejazd. A Casa de Las Haciendas jest dosc exclusywnym pensjonatem kawalek za miastem, ktorego wlascicielem jest znajomy Delmara. Nie bede komentowac standardu pokojow, nadmienie tylko, ze sa nawet jednorazowe kapcie... Delmar z kazdym dniem przedobrza;) Aha, wszysko jest oczywiscie przez niego zaplacone. Zamowil dla mnie starndard w wersji a la princessa, znaczy maja mnie traktowac jak ksiezniczke... Wyobrazacie sobie??? Jaka hanba dla mojej survivalowej duszy?;)
Wiec jak przybylam czekal juz na mnie pozny lunch i dwupokojowy apartament. Potem zepsulam kran i trzeba bylo na zawsze zakrecic zimna wode nad zlewem i w zwiazku z tym... zmieniono mi pokoj. I zebym nie daj Boze sie za bardzo nie skalala jakims wysilkiem panie od obslugi mialy przeniesc moje rzeczy... ale sie rzucilam i udalo mi sie wyrwac i przeniesc przynajmniej te najbardziej smierdzace;) Potem Alfredo (wlascicel, ktory normalnie mieszka w Caracas a tu wpada od czasu do czasu) pokazal mi dosc bogaty ogrod warzywny i uwierzylam, ze serwowane przez nich salatki skladaja sie z warzyw z ich wlasnego ogrodka. Na moja prosbe Alfredo wskazal kierunek, w ktorym moglam sie udac na samodzielna przechadzke uprzedzajac, ze jast mokro slisko i zebym moze sobie moze odpuscila...
A droga wiodla na wzgorze, byla gliniasta, jakby wydrazana w buszu i istotnie nielatwa, splywaly nia potoki wody po ostrej ulewie. Okazalo sie, ze raptem pare dni temu Alfredo ja zrobil, zeby moc zbierac kawe... Spacer byl mily - poczulam sie przez chwile taka wolna - ale nie przeciagalam go, bo znajac zycie - pomyslalam sobie - beda sie martwic. Zawrocilam jeszcze w takim momencie zeby dotrzec spowrotem (tak sie pisze spowrotem?) zanim zacznie zapadac zmierzch, czyli przed 18ta. Na rogu chlopcy juz mnie poinformowali, ze Alfredo mnie szukal... jaki stres...
Potem jeszcze kolacja i bylo mi tak smutno jakos bo niby wszystko bien bonito ale nudno, nic sie nie dzieje, spokojnie... pozostala mi tylko lektura.
A rano po sniadaniu jedna z pan zamowila mi taxi do jaskini. Mowie, ze potem chce do miasta do kafei internetowej. Ale, ze jest niedziela i wszystko jest otwarte krocej to lepiej najpierw kafeja internetowa a potem jaskinia - taki jest plan. I slysze jak mowi do szofera, za ma mnie nie odstepowac ani na minute... Znaczy ma mnie zawiesc do kafei, poczekac te godzine czy ile mi tam zejdzie.. zawiezc do jaskini, poczekac i odwiezc na obiad... Czyli mam dzis wlasnego szofera i ochroniarza w jednej osobie... po tylu latach samotnej wloczegi i to w takiej spokojnej -wydawaloby sie- okolicy... Toz to zamach na moja wolnosc! Jutro sie stad zmywam;)

Na zdjeciu ja i moja stopa w jednorazowym kapciu hotelowym i widok na rajska doline Caripe...



3 comments:

Anonymous said...

hej Adadi,
oj coś czuję po kościach że będziesz musiała bardzo ciężko odpracować te drogie podarki gdzieś na plantacji trzciny cukrowej czy przy wykopywaniu manioku albo co najmniej projektując jakąś webową hurtownię danych...
Coś za duże słodziasy z tych Latynosów i wygląda to podejrzanie za dobrze jak się tak patrzy z boku ;-) No ale na słowiańskie czary to nie ma silnych.
p.å.k
Cede
PS odpowiadając od razu na zarzuty innych potwierdzam że mój komentarz to objaw typowej zazdrości że niby dlaczego inni mają mieć lepiej :-) Albo tłumaczcie sobie jak chcecie.

Anonymous said...

Mogliby chociaz "dla przyzwoitosci" survivalowej jakiegos karalucha Ci wpuscic do pokoju cobys musiala jakos sie bronic,atakowac kapciem (tym jednorazowym chociazby) itp.
No, ale pewnie jakby sie jakis zblakany trafil to mieliby z 10 roznych sprayow MacGyverow i pulapek zeby skutecznie go zlapac w 3 sekundy zanim ksiezniczka dostanie zawalu serca :PP
Ete

Anonymous said...

No no! E L E G A N C K I E :)
Mam nadzieje, ze je zabralas ze soba i bedziesz w nich chodzic po plazy w Miedzyzdrojach (np)? Wygladaja jak klapki na lato!
Ete