Dzien malych polskich niespodzinek zaczal sie wczoraj o poranku od odkrycia w wenezuelskiej gazecie duzego – az na pol strony – artykulu o otwarciu w Warszawie muzeum holocaustu…
Potem odkrylam, ze sporo Polakow tu sie krecí – spojrzalam w rejestr gosci w moim hotelu w Meridzie i okazalo sie ze dzien wczesniej wyjechala stad dwojka Polakow a w ciagu 2 poprzednich tygodni tez byly dwie osoby z Polski (a to tylko rejestr jednego hotelu); a gdy wieczorkiem wypuscilam sie na miasto w jednej z agencji organizujacej wyprawy po gorach i llanos napotkalam PolPolaka, PolFrancuza (ale bardziej Polaka, sam mowil ze Francuzi to buraki), ktory tam pracuje i bardzo dobrze mowi po polsku, ale to jeszcze nic – po jakims czasie – wchodzi kolega Steva (zwanego Stefanem) Wojtek, ktory siedzi juz tutaj 3 lata … todo increíble!
hmmm a juz mialam zaczac teskinic za polskim jezykiem, juz mialo robic mi sie smutno po rozstaniu z rodzinka Morenow a tu taka niespodzianka! Naprawde milo spotkac ziomali w glebokim interiorze odleglego kraju….Ja tu nie zgine;)
Los pozdros,Ada
ooops... and 2 years and 6 days have gone...
11 years ago
No comments:
Post a Comment