Nic nadzwyczajnego to Medellin... ale trudno zeby mnie zachwycilo po Cartagenie - najpiekniejszym miescie Kolumbii .. Z pozytywow to mialam calkiem przyzwoity hotel z rozowa posciela a nawet tv i radio w pokoju (nie skorzystalam ale mialam) a nawet - uwaga! z ciepla (goraca) woda! Sprawdzilam ksiege gosci - zawsze to robie w poszukiwaniu Polakow - i odkrylam ze dzien wczesniej przez 2 dni mieszkal tu niejaki Adam Kotlinski. Sie minelismy...
Medellin zwane jest miastem wiecznej (calorocznej) wiosny jednak w tej chwili ta wiosna jest bardzo upalna... Odespalam nocna podroz, poszwendalam sie troche po miescie ale nic tak naprawde nie zwiedzilam, bo mi sie nie chcialo. Jakies muzea mi polecano ale jakos nie bylam w nastroju (a co sie bede zmuszac). Mialam tez przejechac sie metrem (taak! Medellin ma metro! normalnie jak Warszawa:), bo to jedna z bezpiecznych atrakcji jednak wydala mi sie malo atrakcyjna. Wieczorem zajrzalam do knajpy z muza live jednak z racji zageszczajacej sie atmosfery wycofalam sie szybko. Generalnie chyba mit miasta ogarnietego nieokielznana przemoca sprawil ze mniej odwaznie stawialam tu kroki.... Z istotnych dla mnie spraw zalatwionych tego dnia byla wizyta u fryzjera. Po warkoczykach wlosy mi sie skoltunily okrutnie i chodzilam od paru dni z dwiema duzymi kulkami koltunow na glowie. Chcialam je wyciac ale pani fryzjerka sie zawziela i rozczesala co zajelo jej jakies 2godziny (+ 2godz moich prob). Pani wczesniej przeprowadzila interwju i to co mi uratowalo wlosy to fakt ze w te dni (swoje lub klientki ) pani wlosow nie scina; ciekawe...
W miedzyczasie zalatwilam podroz nad Pacyfik. W prezencie na swoje urodziny i na okolicznosc ze mnie dotad nie okradziono zafundowalam sobie przelot w obie strony. Zreszta tam sie raczej nie dojedzie droga ladowa (przynajmniej nie zawsze)... Uwiezilam sie tam do poniedzialku lub wtorku. Lece zwijac manele - za jakies trzy godziny laduje w wilgotnej strefie tropikalnej... hmmm, brzmi niezle:) Miejscowosc nazywa sie Bahia Solano i kompletnie nic o niej nie wiem...
ooops... and 2 years and 6 days have gone...
11 years ago
No comments:
Post a Comment