Odlot z Bahia Solano mialam bardzo wczesnie rano; napisano mi, ze mam byc na lotnisku o 7.30. Wiec poranek byl ciezki, bieganina tu i tam, proba zlapania jakiegos transportu (udalo sie - motor) tak, ze w koncu dotarlam na lotnisko o 7.45... Wpadam lekko zestresowana - a tam - cisza! Nikogo! Otwarta wiata i zupelnie nikogo! Samolotu tez nie bylo. Co jest, pomyslalam sobie, odlecial beze mnie czy co? ale gdzie sa wszyscy... jakas obsluga na przyklad albo chociaz zolnierze, kontrolujacy wszystko co popadnie... Zadnej zywej duszy! Tylko przed lotniskiem stalo jedno auto z kims, wiec podchodze i pytam, a gosc mowi - a nieee, zamkniete jest, o 8mej otwieraja... Que?!!! Porque? Szlag moze czlowieka trafic...Stres minal, ale ja sie k. pytam po co, no po co kazano mi przyjsc tam o 7.30 jak otwieraja o 8mej? Reszta pasazerow w wiekszej ilosci pojawila sie ok. 8.30... hmmm, czyzby linie lotnicze zakladaly godzinny poslizg swoich pasazerow? Powinni uprzedzac, ja chetnie pospalabym dluzej! W koncu o 9tej przylecial samolot z pasazerami z Medellin i odlecial z nami o prawie pelen o 9.15 do Quibdo (z Quibdo do Pereiry bylo nas czworka na pokladzie plus dwoch piolotow).
A tak poza tym to linie lotnicze Satena sa bardzo elastyczne - nie przeszkadzal im moj nadbagaz w ilosci 8kg, zapomnieli skasowac mnie po 10usd za kazde z dwoch przebukowan i nie mialam problemow ze zmiana miejsca przylotu - zamiast wracac do Medellin lecialam do Pereiry. Tym sposobem przemiescilam sie do tzw Zona Cafetera.
ooops... and 2 years and 6 days have gone...
11 years ago
No comments:
Post a Comment