Sunday, August 26, 2007

W glebinach Pacyfiku



































































W Bahia Solano niemal sie osiedlilam; po hotelowym rachunku zajarzylam, ze nad Pacyfikiem zabawilam...6 nocy! Za szybko sie przyzyczajam do tego co fajne i mile, bo czulam sie tam prawie jak w domu, a znajomych wokol wiecej niz w Szwecji po roku czasu... Nigdzie indziej dotychczas nie przebywalam dluzej niz dwie a i tak kazda noc zawsze w innym hotelu... Otoz na pare godzin przed odlotem ponownie przelozylam go na nastepny dzien, bo okazalo sie, ze moge miec mozliwosc zanurkowania... Hmmm, nurkowanie w Pacyfiku - nic mnie nie powstrzymalo! A mialam juz spakowany plecak (a duzy jest i ciezki Endrju!)! Jednak na recepcji zjawil sie po mnie gosc, bo dzien wczesniej tak niezobowiazujaco z kims rozmawialam, ze bylabym zainteresowana... Problem polegal na tym, ze trzeba bylo oplacic transport lanczia (taka lodz z motorem) do rajskiej plazy Huini, gdzie stary Holender od kilkunastu lat ma swoje miejsce na ziemii - a tam cos w stylu szkolki nurkowej. Miejsce bylo rzeczywiscie rajskie, glownym zmartwieniem mieszkancow wydalo sie byc to aby ich dzeci nie bawily sie pod palmami kokosowymi (a tam wszedzie palmy kokosowe!); sama mialam okazje zaobserwowac sile spadajacego kokosa - po nurkowaniu skrylam sie pod liscmi ale w miare bezpieczej odleglosci od serca palmy - ale po tym jak kokos niczym wielki kamien spadl 3 metry ode mnie postanowilam sie jeszcze bardziej przemiescic... Statystyki sa znane - wiecej ludzie ginie od spadajacych kokosow niz w wypadkach lotniczych...To nurkowanie tam to bylo najdrozsze nurkowanie jakie mialam okazje miec dotychczas... a jednoczesnie na najgorszym sprzecie. W ogole bylam przejeta, bo baaardzo dawno nie nurkowalam a tu Pacyfik, spora glebokosc, bo uparlam sie na wrak a on byl na 35m i przewodnik, ktory nie do konca wzbudzal moje zaufanie. Uwierzono mi na slowo ze jestem divemaster i nikt nie poprosil o jakakolwiek licencje... a co tam, luuuzior. Ja tez nie poprosilam o licencje mojego przewodnika, bo wiedzialam ze jest tylko OWD... ale wiedzialm tez ze jest dobry w nurkowaniu na bezdechu... Przewodnik spytal mnie tylko czy widzialam juz duze ryby, bo zebym sie nie przestarszyla jak sie pojawia jakies wieksze sztuki:)Nurkowanie bylo super, chociaz zadnych skarbow:( ale wrak, wielkie i male ryby wokol - wszystko jak trzeba (w ogole nurkowanie jest super, nie wiem czemu zaniedbalam ten temat ostatnio). Chyba tylko nie zrobilismy wystarczajcej dekompresji (kto by tam mial komputer, dobrze ze zegarek pozyczylismy), bo na drugi dzien w samolocie odczuwalam cos jakby podskorne mrowienie jakby troche azotu mi zostalo... ale moze to z zalu - reakcja organizmu na opuszczenie tych cudownych okolic selwy i oceanu. A miejsce jest rzeczywiscie cudowne - i pomyslec, ze dwa dni przed moim przyjazdem wystapilo tam zagrozenie tsunami i cale pueblo byo ewakuowane na najwyzsze wzgorze i lotnisko... Mam nadzieje,ze nic nie zburzy tej krainy, bo zamierzam tam wrocic.

No comments: