Saturday, March 26, 2011

Ciągle są jakieś Pierwsze Razy...

I
Chociażby dzisiaj...

Po raz pierwszy Hania wypiła mleko z butelki! Całe 70ml! Obiektywnie sama nie wiem czy to dużo czy mało... Ale dla mnie to radosna chwila, bo wiecie co dla mnie oznacza? Wolność:) Znaczy, że na luzie mogę oddalić się sama na dłużej niż 2-3 godziny bez obawy, że malenstwo będzie głodne. Mleko jest sklepowe, bo nie praktykuje ściągania, w smaku było raczej OK dla Hani, piła je z łyżeczki kiedys, ale butelką dotychczas pogardzała. Raz wcześniej udało jej sie wcisnąć troche z butelki, po owinięciu jej koszulką, w której spałam poprzedniej nocy. Ale tylko raz dała sie nabrać... Tymczasem dziś poszło bez bólu i kombinowania, dałam jej do pogryzienia smoka od butelki w drodze do sypialni (gryzienie wszystkiego, co popadnie to Hani namiętność), potem przechyliłam butle, sie zassało i już... część została wypita przed a czesc po zaśnięciu. Oby to nie był jakiś jednorazowy ‘wybryk’;)

Dzisiaj też Hania zaliczyła pierwszy spacer w nosidełku w plener - nad pobliskie jezioro. Troche było pod górke... czuje to teraz w udach. Z jeziora nie skorzystałyśmy ani troche, bo ani sie poślizgać ani wykąpać teraz... lód jeszcze skuwał prawie całe jezioro tylko 1-2 metry od brzegu już sie roztopił. Ale było fajnie, niemal nikogo po drodze wiec bez skępowania mogłam podśpiewywać o ‘stokrotce polnej’ czy ‘jagódkach’. A Hania nie ukrywała swojej fascynacji otoczeniem, krzycząc cos w stylu „oooo!” albo szybko przebierajac nożkami jak wpadło jej coś w oko. A mieliśmy piekne słońce dzisiaj!

Poza tym dziś pierwszy raz przewróciłysmy sie na schodach:( Znaczy ja się poślizgnęłam z Hanią na ręce. To były pełne trwogi długie ułamki sekund przy lądowaniu. Wtuliłam Hanie i nic jej się nie stało ale ręce trzęsły mi sie jeszcze z pół godziny... a scena przesladowała przez cały dzień. Obiecuję, że będę bardziej uważać. I wyrzuce stare kapcie.