Thursday, September 13, 2012

Igłoterapia


Ostatnio zostałam fanką Grupona. Mój najbardziej oryginalny zakup to 5 sesji akupunktury...

Zabukowałam się, pani okazała się oryginalną Chinką z dość długim stażem w Szwecji.
Kiedy już sie skomunikowałyśmy, że ja bardzo marnie mówię po szwedzku a ona marnie po angielsku (jej szwedzki też nie jest 100% szwedzkim) nie pozostawało mi nic innego niż dać z siebie wszystko, żeby opisać swoją przypadłość po szwedzku. Zaliczyłam już tych 5 sesji ale wciąż nie jestem pewna czy pani Chinka tak do końca zrozumiała z czym mam problem...

Zastanawiałam się na co przeznaczyć tę akupunkture i postanowiłam spróbować wyleczyć swoje zatoki. Od lat prześladują mnie, prawie codziennie rano wstaje z zadżumionymi zatokami, dopiero jak już trochę poprzebywam w pionie jest lepiej.
Pani zmierzyła mi puls, w jednej ręce, potem drugiej, obejrzała język - ta procedura będzie się powtarzała przy każdej wizycie – i oceniła, że to z pewnością ma zwiazek z żołądkiem i że może mi pomóc. 


Zaległam więc na leżance, mniej więcej wiedzialam czego się spodziewać, bo parę lat temu przy jakiejś okazji, w ramach rozrywki czy z ciekawości zaserwowałam sobie raz akupunkturę twarzy (chyba przeciw zmarszczkom).
No więc Pani Chinka po kolei pakowała we mnie igły, czasem wręcz nieodczuwalnie, czasem trochę brutalniej - w sensie boleśniej, kilka w czoło, po jednej na czubek głowy, dłonie, na środek brzucha, łydki i przy kostkach. Przykryła mnie czymś w rodzju aluminiowej folii i sobie poszła. A ja zaczęłam oddychać. Zaczęłam oddychać i stwierdziłam, że nie mogę za głęboko oddychać, bo ta igła w brzuchu strasznie mnie kłuła. Dyskomfort to za mało żeby określić ten ból. Przez moment wpadłam w panikę, drzwi zamkniete, kobieta sobie gdzieś poszła a ja tu leże naszpikowana igłami... przecież coś się może stać a nikogo obok nie ma! Oczami wyobraźni już widziałam siebie pędzącą przez korytarz w poszukiwaniu ratunku, z tymi igłami oczywiście wbitymi w miejsca wczesniej opisane... Oby tylko sie nie potknac... chocby w wyobrazni;)
Potem zaczęłam stosować wprowadzanie w życie wiedzy teoretycznej, z jogi i paru filmów (np dokument o bezbolesnym porodzie) że tak naprawade ból nie „boli” brzucha tylko mózg otrzymał takie sygnały i panikuje. Więc zaczęłam ignorować ten brzuch i udawać, że nic mnie nie boli i trochę pomogło.

Za drugim razem natomiast miałam kompletny odlot, zasnęłam błogim snem i  byłam rozczarowana jak pani Chinka wrocila i oznajmila, że już koniec. Dodatkowo dogrzewała mi brzuch jakąś lampa, to chyba mnie wprowadzilo w letarg jak kota wygrzewajacego sie na parapecie.

Za trzecim razem po standardowej sesji miałam położyć się na brzuchu a Pani wbijała mi się dokładnie wzdłuż kręgosłupa, przy każdym kręgu z prawej i lewej strony. Po czym powiedziała, że mogę wstać. Ja na to, słucham?’ Ona, że wstać i nawet ubrać się... Myślę sobie naprawde marny ten mój szwedzki albo jej... jak to wstać? Z tymi iglami? W końcu sama pytam ‘mam wstać?’ Ona, że tak... Pomyślałam, ze może żeby wzmóc efekt mam się poruszać z tymi igłami, cos zrobic... no to wstaję, ostrożnie na ile potrafię, ruchami jeżozwierza. Po czym ona powtarza, że moge się ubrać!!! Oszalała kobieta! W końcu patrzy na mnie zdezorientowaną i wybucha salwą śmiechu. Okazało się, że nie miałam w plecach żadnej igły, bo ona tylka nakłuwała mnie, nie zostawaijąc igieł, po prostu ‘podziurkowała’ mi plecy...
Dzisiaj mialam piata sesje i znow niemal godzinny odlot...

Pewnie niektórzy zastanawiają sie czy jest jakiś efekt. Sama nie wiem, chyba troche tak ale nie tak do konca. Na pewno jest uboczny, dziwny – mialam strasznie suchy język. Jeszcze dam sobie i jej szanse i zalicze pare sesji... 


Ona ciagle mowila/pytala o bol glowy a ja tlumaczylam, ze ta glowa mnie nie boli tylko mam 'zadzumione' zatoki rano i czasem nos. Dlatego nie mam pewnosci czy tak do konca sie dogadalysmy....

Tuesday, September 11, 2012

Mmmm... zdrowe i słodkie



Tak się zastanawiałam od czego by tu zacząć po tak długiej przerwie... i samo z siebie wyszło, że będzie słodki temat. Kiedys już wrzuciłam tu przepis na ciacho bananowo-jabłkowe z płatkami owsianymi. Sama zrobiłam je z 10 razy (a moze mniej) aż nam sie znudziło i więcej nic już nic nie wypiekałam.
Ale niedawno w jakimś kolorowym piśmie natknęłam się (całkiem przez przypadek, normalnie nie studiuję za bardzo stron kolinarnych w gazetach:) na przepis na domowe ciacho musli. Wcześniej jakos nie wpadłam na to, że można samemu sobie przygotować taka zdrowa slodka przekaske....

Gazetę gdzieś zgubiłam ale zagooglałam i najbardziej przypasował mi przepis dostępny pod tym linkiem: Jak-zrobic-batony-zbozowe

Nasi weekendowi goście sprzed paru tygodni byli całkiem zachwyceni moim słodkim dziełem a conajmniej im smakowało, bo poproszono mnie o przepis, który to obiecałam tu wrzucić, co niniejszym czynię.

Dla zainteresowanych pare praktycznych uwag;  
* moje ilości były trochę na oko ale  polecam podwojoną porcję orzechów (różnych)
*dodałam m.in. suszone morele ale kiepsko mi się smakowo komponowały, lepiej sprawdzily się suszone śliwki.
*w przepisie sugerują, żeby wszystkie suche produkty razem podpiec jednak pewne rzeczy lepiej osobno podpiekać czy podsmażać, bo moga miec inną temperature podpiekania, okazało się, że szczególnie prażone orzeszki ziemne niekoniecznie potrzebują kolejnego podprażania...
Ja włączyłam całość (nie z własnej inicjatywy) na opcję grillowania w piekarniku i po bardzo krotkiej chwili cały wierzch zrobił się czarny, co doprowadziło mnie do porzucenia pracy do następnego dnia, ponieważ trafił mnie szlag. Zatem grillowania nie polecam.
Za drugim razem (bo tydzień pozniej zrobiłam je jeszcze raz) osobno podprażałam słonecznik, dynie, płatki (prażonych orzechów już nie)
*Największe wyzwanie to, oprócz uniknięcia przypalenia, wymieszanie wszystkich produktów sypkich ze spoiwem-karmelem. Chciałoby się dorobić i dolać tego karmelu żeby lepiej się mieszało, czego nie polecam, żeby nie przegiąć ze słodkością.

Ciacho czy raczej baton musli w rozmiarze XXXXL jest zdrowe na maxa ale też na maxa słodkie od tego cukru i miodu. Zastanawiałam sie z czego innego mniej słodkiego zrobić takie spoiwo i nic mi nie przyszło do głowy... Może ktoś ma jakiś pomysł?