Monday, July 25, 2011

Biedronkomania


i
Oto i nadszedł czas, w którym to Hania zaczyna porządnie jarzyć. Przejawia się to np. tym, że pokazuje palcem niektore rozpoznane rzeczy. Dość żmudna to nauka ale są efekty – chyba nie muszę pisać jakżesz dla nas radosne... (umacniają nas w przekonaniu, że mamy najmądrzejsze dziecko na świecie;))). Pokazuje żyrafę, rybę, małpkę, słonia, kota, pająka a ostatnio nawet mamę i tatę... Na prośbę o wskazanie mojego nosa długo pokazywała klamkę (mam nadzieje, że wskazywała drzwi, w sensie, że gdzieś chce pójść) teraz już pokazuje mój nos:)

Jednak największą furrorę od paru tygodni robią biedronki. Nie pamiętam, gdzie one się przewijały ale je najwcześniej rozpoznawała. Wszędzie je zauważa, od razu się ożywia, na buzi pojawia się szeroka ułybka i natychmiast palec wędruje w ich kierunku... najwyraźniej ich widok sprawia jej dziką radość. A skoro tak, to zrobiło się u nas trochę biedronkowo...  np. zasłonka od prysznica jest w wielkie biedrony a na podwórku stoi biedrona – wiatrak. Hania oszalała na jej punkcie i spędzała przy niej min. pół godziny dziennie a mogłaby dłużej... Mamy jeszcze wielką poduchę biedronę, książkę o biedronce Zuzi, magnes na lodówkę, podkładkę na stół a jeden z ostatnich nabytków to reklamówka z Biedronki, oczywiście z biedronką;)
I jakby tego było mało, ja na okrągło recytuję wiersz Brzechwy jak to „Do biedronki przyszedł żuk”:) Chyba i nam udzieliła się lekka biedronkomania...
Boję się, że wkrótce zaczniemy hodować biedronki a może nawet je jeść;)


Friday, July 01, 2011

Uprawiajcie sporty ludzie!

I
Koniecznie musze tu napomknąć, że warto trenować różne sporty, bo nie wiadomo kiedy w życiu pewne umiejętności się przydadzą... Osobiście się o tym przekonałam.

Trochę minęło od moich podwodnych zmagań ale niegdyś sporo czasu spędziłam pod wodą. Błogie to bywały chwile w toni wodnej, a to podążanie za ławicami ryb w krystalicznych ciepłych wodach, a to spotkanie oko w oko ze szczupakiem w pobliskim jeziorze czy oglądanie wraków w Bałtyku albo bicie własnych rekordów głębokości zanurzenia... itp, itd.
Ale były też krew, pot i łzy... niezapomniane ćwiczenia na bezdechach na Advanca w Chorwacji a potem Dive Mastera. To nasz instruktor Endrju, bardzo kreatywny, na swój sposób uroczy ale w tamtych chwilach bezlitosny (z którym potem trzeba było jeszcze morze Rakiji wypić) zgotował nam ćwiczenia, po których człowiek wyczołgiwał sie z wody i pół godziny leżał bez życia. Serio. A były to np. skoki do wody z łodzi ze sprzętem w ręce i zakręconą butlą (dopiero na dnie mozna było się zacząć podłączać do butli) albo pływanie pod wodą pomiędzy dwoma butlami oddalonymi od siebie o nie pamiętam ile metrów... brało sie oddech przy jednej butli i płynęło do drugiej, i tak w kółko, do bólu... normalnie US Navy;). Pamiętam, że szczególnie wtedy doceniłam życie na powietrzu, że jak cudownie jest móc swobodnie oddychać.

Tymczasem nurkowanie - jakoś tak się złożyło - poszło w odstawke jakiś czas temu natomiast ostatnio namiętnie oddaję sie jodze. Nawet parę razy w tygodniu, z filmami instruktażowymi. Różne ćwiczę: Ashtange, Hatha, Iyengara, Kundalini - nie żebym się na nich wszystkich jakoś profesjonalnie znała - biorę to co mi wpadnie w oko na Chomiku i dobrze mi się ćwiczy;).
Wiadomo, że podczas całego treningu jogi bardzo wazny jest oddech ale w niektórych filmach dodatkowo dołączone są jeszcze ćwiczenia oddechowe. Nie lubię ich, strasznie mnie męczą, ale czasem robię...

Trochę się rozpisałam ale powoli zbliżamy się do puenty... A więc o co chodzi, co łączy nurkowanie i jogę? Otóż oczywiście ćwiczenia z bezdechami.
Ale dlaczego ja tak nagle o tych bezdechach... Ano... pewnie wie to każdy co wrażliwszy rodzic małego brzdąca, którego trzeba przewinąć a tymczasem woń pampersa daleka jest od neutralnego. A pieluchę trzeba zmienić, choćby nie wiem co... . Oj naprawde przydały mi się te ćwiczenia (hehe nieświadomie przygotowały mnie do roli matki, przynajmniej w tym wąskim lecz jak ważnym w wieku niemowlęcym zakresie)... inaczej i ja i Hania miałybyśmy przes... znaczy przechlapane;)