Tuesday, February 08, 2011

Już czas na książki...


Proszę bardzo... czytamy po angielsku....

Czytamy trochę do góry nogami
(patrząc na rysunek - dosłownie do góry nogami:)
a

W trosce o dobro i przyszłość branży papierniczej (czyli zagwarantowania popytu mojej obecnej firmie) wpajam maleństwu miłość do książek. Przy okazji - mam nadzieje - mądre dziecko nam wyrośnie:)

Hania już je zaczyna uwielbiać. Nieważne w jakim języku. Na razie "czytuje" plastikowe, szmaciane czy z jakis innych zmixowanych tworzyw, które szeleszczą, piszczą, wyskakuje z nich żabka, etc. Ma też taką jedną z grubej tektury, w którą wmontowane są dźwięki zwierząt domowych i przy okazji dowiedziałam się jak "mówią" szwedzkie zwierzęta... bo niektóre inaczej niż nasze, na przykład pies: voff, kogut: kuckelikuuu a koń: gned-gned. A w Wigilie pewnie mówią normalnie, po szwedzku..

Jeżeli chodzi o czytelnictwo, prócz tego że książkami, Hania zachwyca się też kolorowymi gazetami... Pewnie dlatego, że ma prawo zrobić z nimi co zechce... nooo... może oprócz tego do czego nieustannie dąży, to jest zjedzenia ich:)

5 comments:

Anonymous said...

he jaki mały słodziak a książki to po mamuś lubi czytać a co do odgłosów zwierząt to koń jest zaskakujący

Anonymous said...

To zapewne jakieś szwedzkie konie.

Miss Take said...

a w moich czasach dzieci czytały świerszczyki ... ;)
pamiętacie może ?

adadi said...

taaa, a przed "Świerszczykiem" przerabiało się "Misia" ;)

Anonymous said...

a po swierszczyku byl..plomyk, ale to juz byla "ciezkostrawna" lektura w dodatku dla harcerzy zdaje sie,...
eh wspomnien czar
et