Sunday, January 20, 2013

Słów kilka o słówkach



Tak już jest, że po dłuższej przerwie nie wiadomo od czego by tu zacząć... szczególnie jeśli nie wydarzyło sie nic spektakularnego.
Z trwogą jedak zauważam, że pamięć moja bardzo zawodna jest, czy raczej dziurawa kompletnie.  Cóż ja opowiem Hani za parę czy paręnaście lat, skoro już teraz ledwo pamiętam poprzedni dzień?;) 
Doszłam więc do wniosku a zarazem silnego postanowienia, że naprawdę warto mieć coś zanotowane, choć parę słów ale regularnie... Taki oto mam plan, od dziś!

Od ostatniego posta o Hani minął niemal rok... Wkrótce skończy 2 lata i 4 m-ce. Mówi całkiem nieźle i ma kilka słówek, które brzmią dość zabawnie... przynajmniej dla nas.
Moja pamięć szwankuje więc wspomnę kilka tych, które w tym momencie pamietam...  

Otóż, jeszcze latem Hania zajadała kukudziakę ale ten etap już dawno minął i teraz je po prostu kukurydzę, choć my tęsknimy za kukudziaką:) 
Od czasu do czasu zajada apelsinka. A apelsinek to po szwedzku pomarańcza,w polski sposób zdrobnioniona od apelsin i brzmi całkiem zabawnie. 
Lubi też Hania rybę najlepiej doprawioną kepuczem
Głównie pije wodę ale od czasu do czasu jebatkę, rumiankową albo malinową. Herbatka jest szczególnie wtedy fajna, gdy można załadować do niej dużą ilość miodu i niekoniecznie ją wypić.
Ostanio najbardziej mnie bawi kościopuk... jak na razie wizerunek kościotrupa i czaszki Hanię 'rajcuje' (i tylko żeby ktoś nie pomyślał, że puszczamy jej horrory albo pimy denaturatem!). 
Kiedyś każda postać, ludzik, stworek-potworek zwany był tuptą.
A hamoodziki to jej ulubione zabawki. Karetki, wozy policyjne,strażackie a szczególnie koparki, dawniej zwane kop-kopu. Wszystko co dotyczy hamochodzików jest cool: książki, bajki i zabawy w karambole na drogach, warsztaty, wymiany opon na zimówki itp, itd. Tematy raczej mi odegłe ale już nieobce...
 Niuńka Hania wciąż używa, nie za często ale zawsze do spania (tylko i wyłącznie z namalowanym psem, a kiedyś kaczką). Taką nazwę sobie wymyśliła dawno, dawno temu i tak pozostało. Tu w Göteborgu oporne dzieci odzwyczaja się od smoczków poprzez wspólną wyprawę do Lisebergu, gdzie uroczyście oddaje sie smoczki mieszkającym tam królikom. W tym tygodniu zapowiedzieliśmy Hani, że jak zrobi się ciepło pójdziemy oddać wszystkie niuńki królikom. Na drugi dzień o poranku przypominam jej o tym i taki oto mini-dialog się wywiązał, bo Hania najwyraźniej chciała wywalczyć zachowanie chociaż jednego:

Hania: zaciumkanego nie... zaciumkanego nie... (taki smoczek po nocy określamy jako brudny i zaciumkany). 
Ja: zaciumkanego też, wszyskie zaniesiemy... 
Hania: ale on jest brudny! 
Ja: to nic, króliczek sobie umyje 
Hania: ale... on nie ma rączek... 
Ja: hmmm no taaak, to zaniesie w buzi do jeziora i umyje 
Hania: tam nie można... tam są kaczki i meduzy...

I tu mi po prostu zabrakło argumentów... chociaż z tymi meduzami w jeziorze to przesadziła;) Mała z niej spryciulka. Pomyślalam, że całkiem niezłe negocjacje jak na 2-latke z hakiem:)



No comments: