Wednesday, December 08, 2010

Cud abstrakcja czyli Hania. Zamiast Gwatemali ;)


Od paru lat każdego roku przez kilka tygodni opisywałam tu swoje przygody z włóczęgi po ukochanej Ameryce Południowej. Była Boliwia, Wenezuela, Kolumbia, Ekwador i znów Wenezuela... Jako nastepny cel chodziła mi po głowie Gwatemala. Tymczasem los rzucił mnie w innym kierunku... i to nie w sensie geograficznym. Moja tegoroczna podróż rozpoczęła sie 30go września - a będzie to niekończąca sie życiowa podróż – bo wtedy to właśnie urodziła sie Hania. A Hania to... moja córka - czemu wciąż się nie mogę nadziwić. Spędzam z nią niemal 24h na dobę a od czasu do czasu - a nawet dość często - zdarza mi sie ocknąć i się kompletnie zdziwić, że ja mam dziecko, że jestem mamą, że to sie naprawde dzieje... Wciąż ten fakt, to wydarzenie, pozostaje w sferze abstrakcji, czegoś nieprawdopodobnego... Nie wiem kiedy zdoła to do mnie dotrzeć. Pewnie rzeczywiście wtedy, gdy Hania bedzie za mną biegać i wołać ‘mama’.

1 comment:

Miss Take said...

Ach ach, co za milagro czyli prawdziwy cud,(wolę słowo "cud" niż "abstrakcja") :)
pozdrawiamy i tęsknimy
m&d
p.s. jeśli zajrzysz na mojego bloga, to znajdziesz tam D. z Hania Mają - jak pasują!!!