Saturday, December 11, 2010

Czasy prenatalne - prześladowania


A potem jak w kalejdoskopie zaczęły mi przemykać pewne sceny z ostatnich czterech miesięcy...

Najbardziej, tygodniowe max-szaleństwo (w 3m-cu ciąży jak sie okazało) na snowboardzie po czarnych trasach w Italii i bicie rekordów w speedzie i ilości przejechanych kilometrow przez caly tydzien– ktory to udało mi sie wygrać:). Naturalnie towarzyszyły mi liczne upadki czy "stłuczki"... czyli tarzalam się po stokach z przyczajonym maleństwem w jednym z najbardziej zgrożonych miesięcy...

Przez caly czas nie było tygodnia bez kilku treningów – body combat, kickboxing ale też joga – jak nie codziennie, to co drugi, często kończone dlugimi sesjami w saunie, bo to chłodne miesiące były... Ale jak tylko dowiedziałam się o dziecku, bałam sie podbiec choćby do tramwaju, żeby maleństwa nie poturbować, stracić etc. choć 2 dni wcześniej boxowałam sie 1,5 godziny w sat-sie...

Po powrocie z Włoch zainspirowane przez Edytę – razem z Kasią (jak cierpieć to lepiej nie w pojedynkę) zrobiłyśmy sobie dwutygodniwą, restrykcyjną dietę detox na samych małoodżywczych warzywach, jabłkach i grapefruitach. Dieta to miała oczyścić moj organizm, pozbyć go z toksyn i męczących alergii. No i pomyślałam sobie – głodziłam dziecko przez całe 2 tygodnie, może mieć jakieś ubytki na zdrowiu... Zwierzyłam sie ze swoich obaw jednemu z lekarzy – bardzo wyluzowanego, szczególnie jak na szwedzkiego lekarza - który to mnie uspokoil podając za przykład obozy koncentracyjne, gdzie kobiety rodziły dzieci pomimo permamentnego głodu i było OK. Potem sie zreflektował, że te obozy koncentracyjne to nienajforunniejszy przykład więc sie poprawił i podał za przykład obozy dla uchodźców.

No i co mnie jeszcze prześladowało? te nieliczne lampki wina... Lecz ten sam lekarz też mnie uspokoił, że ludzkość chlała od zarania dziejów i gatunek przetrwał... więc jak nie piłam jakoś na umór to powinnno wszystko być w porządku... bo on miał taaakie przypadki uzależnionych narkomanek, palaczek do tego pijących itp i dzieci rodziły się zdrowe...

Ale cóż miał mi mówić – przede wszystkim zadbał o mój komfort psychiczny (co mu się w dużej mierze udało). To co już było, co się robiło, należało do przeszłości, tego się nie zmieni i nie ma sensu sie zadręczać. Natomiast od teraz trzeba bardziej dbać o siebe i maleństwo i mysleć pozytywnie. W ogóle stwierdzil, że calkiem fajnie się bawię - Italia, snowboard, wino, sauna, sporty:)

Jednak te sceny prześladowały mnie często – w kontekście ewentualnego wpływu na nienarodzone maleństwo - odchodziły i wracały. A zbyt późno było na jakies badania prenatalne. Lecz Hania urodziła sie zdrowa jak ryba - będzie z niej twardzielka:)

1 comment:

Anonymous said...

Oj tak, Hania nie ma innego wyjscia jak tylko byc twardzielka zeby przescignac nawet swoja mame :P:P
E.T