Wednesday, December 15, 2010

Się bujamy...


Postanowiłam stopniowo przystosowywać Hanię do życia w dżungli, bo nigdy nie wiadomo gdzie trafi w swoim życiu... Na razie jeszcze jest mała i nie karmie jej robakami natomiast w dżungli istotny jest sen. Spokojny sen, żeby np. żadne robactwo po tobie nie chodziło... a to znaczy, że trzeba wisieć. Szczęśliwie sie złożyło, że jeszcze zanim sie urodziła natrafiłam gdzies w sklepie na malutki hamaczek dla dzieci i oczywiście bez wahania jej sprawiłam.
Ostatnio, na skutek mojego regularnego marudzenia niemal od czasu narodzin, hamak został zainstalowany przez Czarka i codziennie przemycam Hani chwile bujania. Nawet podoba jej sie – najbardziej wtedy jak wiszę, znaczy, pochylam sie nad nią albo ma do dyspozycji ciekawą zabawkę. Inaczej to nuda. Ale raz udało się jej zasnąć i zaliczyła dłuższą drzemkę wiec zmierzamy do celu:) Potem będzie musiała nauczyć się nie wypadać... Ale to może w późniejszym etapie...



Powinnam tu dodać, że nie znaczy to, że teraz wypada – nie ma szans - za mała jest...

1 comment:

Anonymous said...

Slodka w tym hamaczku, i jaka ona mala?! prosze porownac te pierwsze zdjecie z tymi...Rosnie zuch dziewczyna. Lada chwila i na wyprawe do Amazonii jak nic pojedziecie razem :P
E.T