Saturday, May 06, 2006

I przemoc i I pomoc

Wczoraj po 14-godzinnej podrozy autobuesm dotarlismy z Jorgem (to kolega poznany na los llanos, Portugalczyko-Francuz, info dla kolezanek: podobny do van Damma;) do miasta Ciudad Bolivar, w ktorym to mielismy sie przesiasc w kolejny autobus, by po kolejnych 12 godzinach dotrzec do celu, to jest Santa Eleny (to jest PdWsch Wenezueli, w poblizu granicy z Brazylia).
Mielismy jakies 4 godziny w Ciudad Bolivar i to mial byc czas na wyciagniecie kaski z bankomatu - bo w Wenezueli to nie jest taka prosta sprawa... raz, ze jakies 70% bankomatow obsluguje tylko krajowe karty a poza tym, procedura przy bankomacie jest dosc zawila...
Tak czy owak chcialam sie poskarzyc ze, jak juz znalazlam wlasciwy bankomat, padlam ofiara pewnego usluznego lokalesa, ktory skopiowal w pewnym momencie moja karte i podejrzewam, ze mial szanse podejrzec moj pin... sierota ze mnie troche no ale kazdemu moze sie zdarzyc... Trzymalam go za kieszen i szarpalam troche liczac na pomoc ale tlumik, ktory stanowil kolejke do bankomatow procz ogolnego poruszenia nie przejawil skutecznego dzialania... a ´kopista´ przekazal ukradkiem swoje urzadzonko kumplowi, ktory niepostrzezenie sie zmyl a sam po chwili wyrwal mi sie i zwial... a wteeedy wszyscy rzucili sie ze wspolczuciem i poradami co robic- jakbym nie wiedziala ze trzeba mi zablokowac karte... o tyle dobrze, ze skrotami jedna z par zaprowadzila mnie do centrum telekomunikacyjnego i po 10 min karte mialam zablokowana... przy okazji niestety odcielam sobie srodki do zycia;((( przynajmniej do poniedzialku, kiedy to mam nadzieje wyciagnac kase z innego zrodla. Ludze sie, ze sie uda - chociaz tutaj w tym malym miasteczku - bo jestesmy juz w Santa Elenie - to nie jest takie pewne... Tymczasem natychmiastowa pomoc otrzymalam od Jorge´a - z wlasnej inicjatywy wspiera mnie pozyczka - dobry z niego czlowiek;)

No comments: