Sunday, May 14, 2006

Moja Roraima od A do Z








A – jak Alergia
Dopadla mnie juz drugiej nocy i chyba byla efektem mieszanki sunblockera, offá, potu i slonca.. w efekcie przez dwie noce z rzedu mialam ochote dorwac noz, pociac sie i podzgac a potem zanurzyc w spirytusie...

B – jak Bachacos, owadzi przysmak na Gran Sabanie
Bachacos to ni skrzydlate mrowki ni muchy...jedna z istotnych czesci ich organizmu sa kulki wielkosci jagody, ktore spozywa sie ze smakiem, odrywajac z zywego owada.... Nasz posrednik przed wyprawa zabral ich troche z miski swojej coreczki i nas poczestowal...Pierwsza zagryzlam chlebem, wiec nic nie poczulam; przy drugiej- trauma byla tak duza, ze nie pamietalam smaku... Dopiero po powrocie docenilam ten delikates... chlopaki nazbierali troche po drodze i rozpoczelismy uczte... skorupka jakby po przysmazeniu a w srodku jakby krem o posmaku orzechowym...mniami!

C - jak Czy slonce czy deszcz
No tak, pogoda nas nie rozpieszczala... raz wedrowalismy w pelnym sloncu caly dzien, po to by drugiego przez kilka godzin taplac sie w ulewnym deszczu, nie majac suchej nitki na sobie...

D – jak Duet Marcelio & Inocencio
Marcelio (l.23) to nasz przewodnik a Inocencio (l.17) to bagazowy i jego pomocnik; zbladlam i niezle sie przeleklam jak zostali nam przedstwieni jako osoby, na ktore mamy sie kompletnie zdac na 5 trudnych dni... wygladali jak dzieciaki sciagniete z boiska na obiad:) Ale trzeba przyznac, ze staneli na wysokosci zadania!

E – jak Eeee, nie wiem co..

F- jak Finansowe nadwyrezenie
Niestety aby pozwolic sobie na trekking na Roraime trzeba wyskoczyc z niezlej kaski, 1000zl to juz dobra cena...

G – jak Gumis
W wyniku alergii dwa poranki obudzilam sie z twarza gumisia, alergia przejawiala sie m.in. niespotykana opuchlizna: wypukloscia oczodolow i dwukrotnym powiekszeniem uszu... Wprowadzalam tymczasowy zakaz fotografowania a kolo poludnia normalnialam;)

H – jak Higiena
Higiena osobista byla pod kontrola, raz lub dwa razy dziennie zazywalismy kapiele w rzekach... tylko na gorze bylo za zimno... a wracajac, mielismy zapewniona wartosc dodana w postaci jacuzzi w rwacych rzekach... tylko drobnym dyskomfrotem byl fakt, ze trzeba bylo sie mocno trzymac zeby nie poplynac:)

I – jak Indianska wioska
Parapetui to indianska wioska, baza wypadowa na Roraime. Tam spedzilismy pierwsza noc przed wymarszem. Niesamowite! tak blisko cywilizacji a ludzie zyja prawie jak przed wiekami... tylko przez pol nocy glosno chodzacy generator pradu nie pozwalal mi zasnac:)

J – jak Jorge
Jorge to moj niezawodny towarzysz podrozy jescze z czasow los llanos. Na Roraimie byl mi medykiem, psychologiem, opiekunem i wspolbiesiadnikiem do rumu. Ponadto jest przystojny i przyzwoicie zbudowany. A pracuje w firmie produkujacej alkohole, ktora ma nawet nasza zubrowke!

K – jak Kurcze, za malo rumu wzielismy:(
Z powodu dbalosci o nieprzeciazenie bagazu zabralismy tylko jedna butelke na 5 dluuugich wieczorow... to byl blad!

L – jak Las deszczowy
Drugi dzien wedrowki to m.in. trzygodzinny przemarsz przez las deszczowy, pnaca sie niemal pionowo w gore sciezka, wylozona: glazami, kamieniami, glina i poskrecanymi korzeniami drzew... Naprawde mozna sie zabic! Szczegolnie jak pada – a oczywiscie padalo (jak to w lesie deszczowym, szczegolnie w porze deszczowej;)

M – jak Moskity

Bez komentarza... po prostu nienawidze! Niniejszym apeluje o to by zlikwidowac wszystkie moskity!

N – jak Nadrobic stracony czas...
Z powodow organizacyjnych nasza wyprawa zostala skrocona z 6 do 5 dni. Z tego wzgledu pierwszego dnia musielismy przemaszerowac przepisowe dwa –a stanowilo to jakies 10 godz. wedrowki w sloncu! wprawdzie z przerwami na lunch i ciasteczka ale nie byl to niedzielny spacerek lecz prawie pogon....

O – jak Optymalizacja zawartosci bagazu
Moja optymalizacja polegala na minimalizacji... tak sie przejelam, ze moj plecak wazyl o polowe mniej niz Jorga, moze jakies 6-7kg. Maniakalnie wnikliwie dopbieralam kazda rzecz aby sie nie przedzwignac - do tego stopnia, ze wzielam na 6 dni reczniczek o wymiarach 20x30... potem korzystalam z uprzejmosci (lub litosci) Jorga:)

P – jak Portki moje przedostatnie
Juz po los llanoas ledwo sie trzymaly, jednak bylam do nich tak przwiazana, ze spedzilam z godzine na przywrocenie ich funkcjonalnosci... jednak w drodze powotnej z Roraimy byly prawie w strzepach...jedna z nogawek trzymala sie na 3 agrafkach:) Chyba zabiore je na pamiatke...

R – jak Rzeki
W drodze na Roraime nie bylo problemu z przekraczaniem rzek, mozna bylo przeplasac na drugi brzeg po kamieniach albo przekicac bez butow majac moze wode po kolana... jednak Marcelio przez caly czas martwil sie o stan rzek jak bedziemy wracac – i rzeczywiscie – w wyniku permamentnych deszczow i ulew, w ciagu 2 dni potoki przeobrazily sie w rwace rzeki! Inocencio, biedaczyna raz padl ofiara nurtu i ledwo sie wykaraskal.. potem wymyslil sposob jak nas przeprawic– wytrzasnal skads dragal – chlopaki zarzucili go w poprzek, trzymajac go z obu stron, a my tym asekurowani brnelismy walczac z silnym nurtem... alez to zywiol!!! nie uniknelismy umoczenia po pachy jak i zanurzenia naszych plecakow;( Potem okazalo sie, ze nasz Marcelio jeszcze nigdy nie byl na Roraimie w porze deszczowej...

S – jak Szemrany posrednik
W ramach optymalizacji kosztow pominelismy agencje w Santa Elenie, wybralismy sie do miasteczka San Francisco (blizej Roraimy), gdzie znalezlismy czlowieka, ktory mogl zorganizowac wyprawe dla 2 osob (agencja czeka zawsze na 4) i to w akceptowalnej cenie. Fecet mial na imie Donald i wygladal na rasowego alfonsa... mialam opory przed wyplata mu calej gotowki przed wyprawa... ale coz, c zasem trzeba po prostu zaufac czlowiekowi;) Wprawdzie kupil nam marne zarcie ale za to na koniec podarowal mi ksiazke...

T – jak Tepuie

Tepuie to jakby gory stolowe ze skaly piaskowej, powstale ponad 2 biliony lat temu; to podobno jedno z najstarszych zjaisk czy miejsc geologicznych na Ziemii. Roraima jest najwyzsza z nich, ma 2800m i nie pamietam jaka lecz bardzo duza powierzchnie; znajduje sie tam tzw Triple point, gdzie spotykaja sie 3 kraje: Wenezuela, Brazylia i Gujana. Nie zdazylismy tam dotrzec....

U - Uffff

Ufff, to byla super przygoda jednak fajnie miec za soba ten wysilek a przed soba tylko leniwe plawienie sie w delcie Orinoko i wodach M.Karaibskiego:)))))))))

W - jak Warto bylo!

Warto bylo poniesc caly ten wysilek aby znalezc sie przez 1 dzien i 2 noce na innej planecie... Naprawde czulismy sie tam jak kosmici:) tym bardziej ze w tym czasie nikogo procz nas tam nie bylo... A podobno w porze suchej zlazi sie tam sporo ludzi...

X – jak planeta X

Krajobraz na Roraimie jest po prostu nieziemski! to jakis magiczny, zaginiony swiat... niesamowitych ksztaltow czarne formacje skalne, czerwone czy rozowe piaski, roznokolorowe baseny wodne, dziwne rosliny, wciaz znikajaca i pojawiajaca sie mgla i male czarne zabki...sceneria jak z filmu S-f!!!

Y – jak Yeti
Yeti'ego nie spotkalismy.

Z – jak Zdjecia, ktorych nie zrobilam
Niestety na zdjeciach nie beda uwiecznione najbardziej exremalne przezycia z wyprawy, bo w takich momentach albo nikt nie myslal o zabawie w fotografa albo nie chcial narazac aparatu na uszkodzenie lub utrate. Ponadto (co mi sie zdarza nie po raz pierwszy) w polowie wyprawy wysiadla mi bataria:(( strrraszne i niewybaczalne!

Z- jak Zarcie
Chlopaki karmili nas jak zwierzaki na uboj, co przerwa wciskali nam jakies energetyczne dziadostwa. A rano i wieczorem wolalam nie patrzec jak walcza z garami, usilujac przygotowac nam posilek - czesem lepiej pozostac w nieswiadomosci :)

No comments: