



Frajlehony to takie kwiatki porastające paramo i góry... fascynujące roslinki! Niektóre przerosły nawet mojego przewodnika Moroccho...
Nie wiem kiedy to się stało ale stało sie na pewno. Uzależniłam sie od Am.Płd. Była Boliwia, obrzeża Peru, Wenezuela, Kolumbia, Ekwador a teraz jest... Hania. It’s all about love to South America, adventures and.. Hanna Maja.
A dzisiaj plawilam sie w andyjskich zrodlach termalnych znajdujacych sie na 3000m; dowiedzialam sie ze ta woda zawiera duzo fluoru (jak wszyscy wiedza zbawienie dla zebow i kosci) wiec aby zanurzyc swoje uzebienie nie wyczyniajac szczegolnych akrobacji, zmuszona bylam zanurzyc sie cala… bez zbednych komentarzy powiem, ze to byla jedna wielka blogosc!!! gorzej z wyjciem bylo:(
A potem napotkana w tym zrodle (bardzo inflagranti zreszta) para zabrala nas na gratisowa przejazdzke po co ciekawszych miejscach paramo powyzej 4000m… nie-ziem-skie widoki! (nie do opisania)
Poza tym, od dzisiaj wlacznie – jak na szanujacego sie travelersa przystalo – mam swojego profesjonalnego, choc zalatwionego na lewo przewodnika (tu info dla Basi: nie jest szczegolnie przystojny ale – co tez istotne - mowi do mnie “princessa”, co znaczy “ksiezniczka” – wyjasniam tym, co mysla ze to ma na mysli wafelek w polewie czekoladowej;) A wiec Gustavo zwany Morochim dzisiaj zaciagnal mnie na te 3000m, a jutro chce mnie zabic (na skutek powolnego wycienczania organizmu, bo innego zagrozenia po drodze nie ma) i mamy rozpoczac dwudniowa wyprawe na Pan de Azucar, ktory ma jakies 4600m (na moja prosbe zreszta). O rezultatach poinformuje pojutrze. A wiec adios amigos tymczasem!
Ahaaa, teraz jakos mi sie nie chce kombinowac, ale jak juz dotre do karaibskiego wybrzeza to wrzuce pare fotek spod palmeras i skoncza sie wolne zarty na temat Debna czy Sochaczewa, co by nie mowic uroczych miasteczek przeciez chociaz palm nie maja! :)