Wednesday, August 06, 2008

Artesanias. Z czego slynie region Imbabura.

Jest dobrze. Ze mna. Megadawki antybiotykow, max-gripexow itp..wyzwalaja mnie od bakterii i wirusow. Wstalam dzis nawet o 7-mej z wlasnej woli zeby nie marnowac dnia (ale tez dlatego, ze o 8 - 8,30 mial mnie odebrac Fernando, ktory mial sie mna dzis zajac). Jak tylko uchylilam drzwi zjawil sie wlasciciel hotelu i mowi, ze Fernando cos mial pilnego do zalatwienia i zjawi sie o 10-10,30. No to bedzie jak nic conajmniej 11-ta mysle sobie... Ale nic to, zalatwilam sprawy bankowe, sniadanie, poranny przeglad prasy (wulkan nadal grozny a campesinos nie chca dac sie ewakuowac z pobliskich wiosek). I przed 11-ta pojawia sie Fernando. I mowi, ze jest troche pozno, ze moze jutro zrobimy ta ´wycieczke´, bo tam jest tak pieknie, ze szkoda zebysmy zrobili ja w pospiechu. A ja spakowana, przygotowana stoje z plecaczkiem i mina mi rzednie... To on mowi, ze jak chce dzisiaj to jedziemy... No to jedziemy! Ruszylismy. Fernando zaczyna opowiadac i ubolewa, ze tak malo czasu bedziemy mieli, no ale skoro mam tak skrupulatnie zaplanowany czas tutaj i napiety program pobytu to trudno... Ja? skrupulatnie zaplanowany czas? w ogole nie mam nic zaplanowane, mowie... no i Fernando przemowil mi do rozumu, zeby odlozyc to do jutra, start o 7.30 (hmm zobaczymy). W ramach rekompensaty rozpisal mi program na dzisiejszy dzien.
A byl to calkiem uroczy dzien. Wpadlam najpierw do pobliskiego Otavalo. Otavalo jest w pierwszej trojce na liscie miejsc do odwiedzenia w Eq. A slynie z ogromnego rynku, na ktorym swoje wyroby sprzedaja campesinos. Mialam tam nie jechac ze wzgledu na tlumy turystow... ale skoro dzielilo mnie tylko pol godziny jazdy z Ibarry no i Fernando wpisal w program to wsiadlam w autobus i pojechalam... I cale szczescie! bo spotkala mnie tam wielka niespodzianka. Jak sie okazalo tlumnie to tam bywa tylko w weekendy (w przewodnikach pisza ze rynek jest w weekendy)... I przysiegam, nigdy w zyciu nie widzialam takiego natloku malowniczego folkloru i tylu kolorow na raz!!! Normalnie czad! A co najlepsze - glowny tlum stanowili sprzedajacy campesinos, paru tylko gringos sie krecilo. Natrzaskalam troche fotek i cos tam kupilam - naprawde, nie ma szans sie oprzec! W sumie nic takiego, jakies tam koraliki... no i krwistoczerwone sombrero... ale mam nadzieje, ze je zgubie bo troche glupio w nim wygladam;) W kazdym razie fajne to Otavalo - ja polecam.
Potem w programie mialam Cotacachi - parenascie minut autobusem – leniwy spacer i look na wyroby ze skory (kilkanascie jak nie kilkadziesiat sklepikow przy jednej ulicy), bo z tego znane jest Cotacachi. Jaaakie fajne torebki! i ceny... Wpadla mi do glowy nawet idea zaimportowania tego towaru do Polski, bo z pewnoscia oplacalby sie ten biznes. Tymczasem nic tam nie kupilam, nawet uroczej pomaranczowej torebki, ktora ogladalam 3razy. Ale przeciez nie bede ponad 3 tygodnie jezdzic po Ekwadorze z lekko laluniowa pomaranczowa torebka;)
Z Cotacachi jest rzut beretem do Cucocha, laguny, ktora uformowala sie w kraterze wulkanu na wysokosci 3500. Widok dosc spektakularny. Woda ma intensywny kolor ultramaryny (chociaz wlasciwie nie wiem dokladnie jaki to kolor ta ultramaryna ale pasuje mi tutaj ta nazwa;) a na srodku laguny utworzyly sie 2 wysepki (podobno Inkowie zrobili z nich wiezienie niegdys ). Wulkan jest lekko aktywny i na wierzchu wody w niektorych miejscach pojawiaja sie babelki, ale takie delikatne. Zaliczylam 25min rejs lodka po lagunie wokol wysepek i zwialam stamtad, bo zimno tam na tych wysokosciach.
I na koniec , juz w drodze powrotnej pozostalo mi San Antonio – mekka wyrobow z drewna – rzezb, mebli i innych rzeczy… Rzezby powstaja glownie z drewna Nogali, ktore ma 2 kolory i owoce o wygladzie i smaku orzecha wloskiego. W jednym sklepie-warsztacie zostalam poczestowana nimi a dla lepszego efektu musialam zagryzac przeslodka panela. Niezly deser.
I taki to byl dzien… poznalam troche artystyczno – rzemieslnicza strone regionu Imbabura, ktory jest chyba najbogatszym regionem w Ekwadorze (wlasnie z tego powodu).

2 comments:

Anonymous said...

Tja...wstawianie o tak nieludzkiej porze W WAKACJE moze byc tylko usprawiedliwione mega rekompensata w postaci super wycieczki...Poczytamy zobaczymy..
E.

Izabela said...

Czyli jednak zaliczylas Otavalo, ale nie taki ten diabel straszny jak go maluja