Thursday, August 28, 2008

Luz blues i zakupy w Otavalo


Dzisiejszy dzien byl jednym z najbardziej wyluzowanych… Zakupy, kawa, ciacha, superjedzenie to tu, to tam… Bez pospiechu, w zwolnionym tempie, zadnego polowania z aparatem, choc sceneria Otavalo az sie o to prosi, nie zrobilam ani jednego zdjecia…
Cala poprzednia noc spedzilam w autobusie do Quito ale nie chcialo mi sie tam zostac. Po wygranej walce z taxowkarzem podczas tranfserowania sie z jednego na dworca na drugi (poszlo jak zwykle o pieniadze, najpierw wmawial mi, ze jest strajk wszystkich autobusow – a byl tylko tych miejskich - zeby wyludzic kurs do Otavalo za kosmiczna kase a potem doliczyl sobie dolara za wjazd/oplate dworcowa; ale ja nie daje sie juz tak latwo frajerowac tym naciagaczom i wyrwigroszom:) przyjechalam do oddalonego o 2 godziny Otavalo – glownie po to zeby kupic tu hamak. Nie zeby w calym Quito nie bylo hamakow… ale dla mnie male miasta maja jednak wiecej uroku a Quito zostawiam na jutro.
Kupilam hamak na Plaza de Poncho a przy okazji: 2 swetry (nie moglam zdecydowac sie a kolor), 3 koszulki, ponczo i torbe zeby to wszystko zapakowac. Hehe znowu beda mialy mole co jesc;) Aha i jeszcze wazonik, ktorego pewnie nie dowiaze w calosci i jeszcze 5 plytek CD... Potem wyskoczylam do Cotacachi i kupilam torebki. Trzy. Wszystko dla siebie, bardzo samolubnie (znaczy sie, prosze nie oczekiwac prezentow;).

No ale dobra - jutro - dla Was dzis - ostatnia szansa na przeslanie mi listy zakupow jakby ktos cos bardzo potrzebowal z Ekwadoru:) Gosia, przysiegam nie bylo wioskowych melonikow w Otavalo!
Pedro nie mogl mi towarzyszyc przy zakupach tak jak sie umowilismy, bo pojechal kupowac towar do Peru, wiec zapewne placilam podwojne stawki. Mimo wszystko oplacalo sie – i im i mnie:) Bo chyba jeszcze nie wspomnialam, ze generalnie tu w Ekwadorze jest bardzo tanio. Sztuka tylko nie jest tania... no wlasnie, jutro mam nadzieje sfinalizowac zakup obrazow - mam nadzieje ze zastane przesylke na poczcie...

10 comments:

Anonymous said...

czesc Ada,
jak to się mówi: wszystko co dobre to się szybko kończy ale jakbyś jeszcze zdążyła to ja prosze o tradycyjne naczyńko ze specjalnego magicznego drewna Palo Santo (ew z drewna Algarrobo albo ew. z tykwy) z posrebrzaną (albo mosiężną) bombillą do yerba mate.
Do zobaczyska
Czarek

Anonymous said...

nieprawda! widziałam w internecie że w otavalo są meloniki ! (w tym miejscu zaniosłam sie rzewnymi łzami). może zgarniesz komuś z głowy jakiś uzywany za parę groszy... (podpowiada mi nadzieja).
wracaj szybko bo nie ma z kim pić.
margarita

Anonymous said...

;/ no i tu mi margarita przygadala,ze "nie ma z kim pic"..(tu sie zalalam rzewnymi lzami)..
Wniosek z tego jakby jeden, ze w piciu Ada nie ma rownych?? (oops, szanowni rodzice Druzynscy prosze nie czytac :P)
E.

Anonymous said...

aaa, i jeszcze do Czarka..ja wypraszam sobie zebys Ty moje mysli czytal..bo ja akurat wlasnie wczoraj sprawdzalam tykwy do yerba na allegro! ;PP
E.

Anonymous said...

gdybyście (oboje) troszczę jeszcze zaczekali, to wszelkie znaki na niebie i na ziemi wskazują na to, że sprzet do yerba mate dostaniecie w prezencie gwiazdkowym :))
Edyta! przy okazji ostatniej imprezy, uwierz - nie miałam do Ciebie żadnych piciowych zastrzeżeń :P, znaczy idziesz w dobrym kierunku :*
besos para todos
m.

Anonymous said...

que suerte tener amigas como asi ;*

besitos y abrazitos (yyh, istnieje takie zdrobnienie??)

Anonymous said...

a tak wogle :D (bardzo podoba mi sie to "słowo") to kto to napisał to u góry ??
m.

adadi said...

po "yyh" wnioskuje, ze to Edyta;)

adadi said...

Musze zmienić wiec zeznania - może były kapelusze w Otavalo ale ich nie zauważyłam (focus był na hamaki;) w desperacji biegalam noca po Quito chcac zrywac kapelusze z głów ale nikt okapeluszony sie nie krecil, ostatecznie wiec zakupilam jedna sztuke na lotnisku - ale to raczej kapelusz nie melonik - ale podobno Otavaleński... czarny; nie wiem czy taki miał być - ale tak czy owak musisz mi teraz obiecać Margarita, że jak przyjade, przez cały weekend będziesz spacerować po Gorzowie w tym kapeluszu;)))
kubek do yerba mate - Gosia ma racje - zaczekajcie do końca roku na jej przyjazd z południowej Ameryki Południowej... w Ekwadorze nie pijaja raczej yerba mate (chyba, że Cejrowski...). A drzewko Palo Santo rosło na Isla de la Plata, gdybym wiedziała wcześniej zerwałabym pare gałezi to by sie wystrugało:)

Anonymous said...

si si, mi mismo he escrito eso (kurde kurde..hiszpanski mi troche wysiada)
besitos
yyh-Edyta ;)