Thursday, August 20, 2009

Coro - mas tranquilo pueblo en el mundo


Coro - mas tranquilo pueblo en el mundo (tj.najspokojniejsze miasteczko na swiecie - ze tez mi przyszlo w takim miejscu spedzic urodziny;) - a tak mi powiedzieli lolalni goscie wieczorem przy soku w jednej z kafei... Cos w tym musi byc. Ludzie tu przemili, mowiacy grzecznie dzien dobry na ulicy, udzielajacy z wielkim zapalem informacji - choc nie zawsze prawdziwych - co gdzie moge znalezc... ale wierze, ze wierzyli w to co mowili;) Zdarzaly sie tez jakies tam niegrozne zaczepki, ktore standardowo sie ignoruje. Daleko mi jednak bylo do zupelnego luzu, bo bylam obiektem dosc powszechnego zainteresowania na ulicy... Nie wiem, dlaczego... Moze ze akurat w ogole nie ma turystow tutaj, moze ze obca? ze dziewczyna? ze sama? ze moze mialam za krotka spodnice... Pewnie wszystko razem... a myslalam, ze wtopie sie w tlo:)
Tak czy owak ciagnace sie spojrzenia wcale mi sie nie podobaly, za bardzo bylam zmeczona, zeby uniesc ich ciezar. Powloczylam sie wiec po kolonialnej czesci miasta, nieprawdopodobnie urokliwej, weszlam do muzeum jednego i drugiego. Akurat w jednym z nich byla wystawa dziel inspirowanych holocaustem wiec dosc przygnebiajaca... Potem dlugo kluczylam w poszukiwaniu restauracji, gdzie serwuja rybe i po 5tej wskazowce udalo mi sie znalezc przyzwoite miejsce. A tam ku wielkiej radosci spotkalam pierwszego zagranicznego turyste jakiego zobaczylam od czasow powrotu z Salto Angel a to bylo w Ciudad Bolivar (w Cumanie prze 2 dni ani jednego!). No i zjadlam obiad w towarzystwie Francuza, ktory odwiedzil Wenezuele po 15 latach i zupelnie jej nie poznawal... tez stwierdzil, ze dosc uciazliwie mu sie podrozuje i ze niemal nigdzie nie spotyka zagr.turystow (wszyscy sa chyba na wyspie Margarcicie, wyspach Los Roques albo w Canaimie albo w Meridzie).
W miedzyczasie ucielam sobie drzemke a potem wtopilam sie w bardziej komercyjna ulice, gdzies tam przy kawie nauczylam przypadkowych rozmowcow - na ich prosbe - wymawiac odpowiednio "Karol Wojtyla", bo JPII to tutaj zawsze pierwsze skojarzenie z Polska (zaraz po jest Lech Walesa...).
Weszlam jeszcze do "warzywniaka" i chyba skonczyla mi sie kreatywnosc w doborze egzotycznych owocow albo tesknota za plodami rodzimej ziemii sie odezwala, bo kupilam sobie... 0.5 kg marchewki;)
Reasumujac... uroczo tu lecz troche nudno, nastroj mi sie nieco udzielil. Odpuscialm nawet sobie celebracje wlasnych urodzin, choc planowalam zakup i spozycie we wlasnym zakresie i towarzystwie butelki wina:)
Jutro pojade 1-2h na polnoc na polwysep Paraguana, chyba do Adicory - to juz jest miejscowsc turystyczna, jakies plaze etc. ale ponoc dla lokalesow... kawalek dalej jest tez jaks park, z ogromnym wzgorzem, gdzie maja siedlisko jadowite weze... brzmi zachecajaco:)))

Hmmm... a propos komentarza Gosi:
Wczoraj juz po zamknieciu kompa - w recepcji hotelu - gdy myslalam ze dzien sie skonczyl, pojawil sie uchlany lokales (ale gosc hotelowy bo z innego miasta) z nareczem piwa. Wymienilismy grzecznosciowo pare zdan, co wymagalo ode mnie bardzo duzego skupienia aby cos zrozumiec z uwagi na mocno zaawansowany belkot mojego rozmowcy... potem ulotnilam sie do siebie. Ale po 3 min uslyszalam pukanie, otwieram a tu stoi kiwajacy sie rubaszny ow lokales i z szerokim usmiechem zaprasza na piwo do stolika na patio... no dobra - mysle sobie - poswiece sie. I nie macie pojecia jak okrutnie trudno mi bylo potem wytlumaczyc, ze nie, absolutnie nie, to, ze przyjelam zaproszenie na piwo (skojarzone z faktem, ze przebywam tu sama) wcale nie jest jednoznaczne z tym, ze spedze z nim noc a nawet kolejny dzien... Ostatecznie stanelo na tym, ze wole dziewczyny;) Tak w koncu wydedukowal koles nie znajdujac, czy nie akceptujac innego powodu... a poniewaz ostatecznie to pomoglo wiec pozostalo mi tylko potwierdzic;)

3 comments:

Miss Take said...

no to uważaj na te węże, zwłaszcza węże lokalesów hihi, też mogą być jadowite ;)

Anonymous said...

no to się gościu nie popisał, ale wstyd! (...przed Ryśkiem, parafrazując znany dowcip), co sobie teraz wszystkie dziewczyny pomyślą o facetach ;-)
Ogólnie polecam wszystkim zajefajną kapelę Łąki Łan czyli www.lakilan.pl, normalnie Odjazd na Maxa... :-)
mus obejrzeć to: http://www.youtube.com/watch?v=3EGCvUOkbv4
Cede

Anonymous said...

Ooo, wlasnie skorzystalam z linka podrzuconego przez Cede i...ja przeciez znam ten kawalek z Euroradia i jak to czesto bywa nie wiedzialam nawet kto TO gra! ;o))
No chlopaki niezle sfazowani jak ich teraz widze i wsluchalam sie ;PP Jak to mowia "muzyka obroni sie sama", bo sensu w tych slowach nie ma co sie nawet doszukiwac hehehe
Ete