Tuesday, August 18, 2009

Cumana - zwyczajny urlopowy dzien w miescie


No wlasnie, zwyczajny urlopowy dzien dzisiaj... postanowilam zatrzymac sie w Cumanie, poszwendac, poczuc klimat, wejsc do jakiegos muzeum, obejrzec architekture miasta, bo to najstarsze miasto w Am.Pld. Zostalo zalozone przez hiszpanskich konkwistadorow w 1521r - jak doczytalam. Ale niestety klika trzesien ziemii zniszczylo tu wiekszosc starych budowli...

Moje mozliwosci poruszania sie byly jednak nieco ograniczone, gdy chcialam przejsc sie na przystan i zapytalam o droge, gwaltownie mi zabroniono, bo na 100% mnie okradna po drodze. Przechwycil mnie przechodzacy koles i zaprowadzil do kolejki na busik, jadacy wlasnie na przystan... Potem postanowilam wybrac sie nieopodal na wzgorze z ruinami zamku, fortu (ktory przetrwal niejeden piracki atak) i starszy gosc - rowniez zapytany o droge - zapewnil mnie, ze jezeli nie wezme taxowki wroce obrabowana, bez plecaka. Przy czym musialam wysluchac kilku historii ostatnich rabunkow, ktore przytoczyl koles, zeby uwiarygodnic swoje przestrogi. Zasada zatem jest jedna - nie pojawiac sie tam gdzie nie ma ludzi... zlodzieje pojawiaja sie znienacka, wyskakuja np. z przejezdzajacego auta, wyrywaja co sie da i sie ulatniaja... nie ma szans na niepowodzenie ich akcji - jak zrozumialam.

Trzymajac kurczowo plecak przeszlam sie jeszcze raz najtloczniejsza ulica, gdzie sprzedaje sie wszystko... w czterech rzedach (stad ten tlok). Dwa rzedy budynkow po obu stronach ulicy z roznego rodzajami sklepow i uslugami i dwa rzedy bud i parasoli przed budynkami, gdzie oferuje sie nieco mniej wybredny towar i swiezo-smazona, goraca zywnosc z dymiacych garkuchni. Najciekawszym zjawiskiem bylo oferowanie uslug fryzjersko-kosmetycznych pod parasolami. Naliczylam conajmnej kilkanascie "parasoli" z dziewczynami robiacymi paznokcie, znaczy manikury, pedikury, z ktorych damulki chetnie korzystaly. I kilka zaimprowizowanych "salonow" fryzjerskich... kurcze, jak tu niewiele trzeba, zeby wykonac usluge i zarobic pare grosza bez wiekszych inwestycji...

Upal jest niemilosierny wiec chlodze sie tu i tam, gdzie tylko jakas klime maja... M.in w dobrej kafei gdzie zaprosilam sie na ogromny kawal ciacha ananasowego, slodkiego, mokrego, przepysznego i mocna, czarna, gesta kawe... Mniami. Zauwazylam tam, ze wszystkie panie zawsze trzymaja swoje torebki na kolanach, nie wypuszczajac ich z rak ani na chwile... Wiec i ja sciskam i mietole swoj plecak gdzies miedzy kolanami i kostkami (gdy tylko pamietam;).

Zakupilam lokalna gazete, zeby poczytac co tam zaszlo wczoraj. Otoz byl to strajk wkurzonej ludnosci, ktora juz od 4 dni jest odcieta od pradu (niby jakis transformator wysiadl czy cos) i wszyscy maja ich gdzies wiec zdesperowani wyszli na ulice. Ale ze gazeta rzadowa, napisano ze wkrotce pojawil sie przedstawiciel wladz aby nawiazac dialog z protestujacymi a o 10tej przybyli przedstawiciele firmy energetycznej (oczywiscie panstwowej) aby konstruktywnie rozwiazac problem. Dialog nawiazano, problem obiecano rozwiazac i wszystko juz bedzie dobrze, zeby biedni ludzie nie musieli uciekac sie do tego rodzaju drastycznych srodkow... Tak wlasnie napisano a przeciez o 15-16tej sama widzialam zadyme i strzelanine... No comments.

W tej samej gazecie pisza o rozpoczetym bezterminowym protescie ochroniarzy pilnujacych tejze firmy energetycznej, zatrudnionych jednak w odrebnej, prywatnej firmie ochroniarskiej, wykonujacej usugi dla Energetyki. Strajkuja, bo od miesiecy nie dostaja wyplat, jakies tam grosze od czasu do czasu, zeby ledwo przezyc a nawet i nie, bo sa po uszy zadluzeni... Napisano oczywiscie, ze to wina wlasciela tej prywatnej firmy (z ktorym nie udalo sie skontaktowac) i Energetyka nie ma nic wspolnego z niedola ochroniarzy... A mnie sie wydaje, ze ma, bo wiem od Delmara, ktory wykonuje jakies projekty dla firm rzadowych, ze oni bardzo marnie placa, znaczy, stawki sa OK ale wyplacaja kase z wielomiesiecznym opoznieniem...
I tak sobie jestem swiadkiem manipulacji informacji i rozwoju boliwarianskiej rewolucji Chaveza, ktora jest niczym innym tylko komunistyczna dyktatura:(

Tylko na dowod mojej wizyty w muzeum zalaczam zdjecie w nie bylejakim towarzystwie polpiersia de Sucre. Na ulicy raczej nie wyciagam aparatu...


5 comments:

Miss Take said...

Znamy te klimaty z własnego doświadczenia ... + bankowo wszechobecna korupcja i czarny rynek, aż skóra cierpnie na samą myśl.
Nie ma co się dziwić tambylcom zresztą, szacunek dla tych, którzy mają odwagę protestować, wiele ryzykują ...
Wiesz co? Ty lepiej wracaj już do nas, tutaj też ciepło - w końcu lato jeszcze, temperatury dobiegają 30 stopni w cieniu zamiast męczyć się w kraju rządzonym przez gościa, który ma nierówno pod sufitem.
uściski
m.

Anonymous said...

Hmm-bylo i zniknelo??? No to jeszcze raz.
Wszystkiego naj naj Guapa z okazji urodzin! Rumu strumieniami, mango pod dostatkiem i blogosci. Que vive Ada Reina de Survival ;)
Ete

Miss Take said...

czekałam i czekałam na nowy post ale nie ma!
zatem lecimy:

Wszystkie ziomki z Twojej paki
i nie tylko, ślą buziaki.
A do tego wielką falą
z życzeniami teksty walą:
super życia, spoko zdrowia,
fury, chaty, kasy mrowia.
Niech frajerom lata gul,
jesteś trendy, jazzy i cool! :-)

m.

Anonymous said...

Ada, sto lat, sto lat, niech żyje żyje nam... co się tam u Ciebie teraz śpiewa na takie okazje?
może to ;-)
Ay que noche tan preciosa
Es la noche de tu día
Todos llenos de alegría
En esta fecha natal
Tus más íntimos amigos
Esta noche te acompañan,
te saludan y desean
Un mundo de felicidad
Yo por mi parte deseo,
lleno de luz este día,
todo lleno de alegría,
en esta fecha natal,
Y que esta luna plateada,
brille su luz para ti,
y ruego a Dios por que pases,
un cumpleaños feliz
Cumpleaños feliz,
Te deseamos a ti,
Cumpleaños Ada,
Cumpleaños feliz.
Wszystkiego najlepszego!
Cede

adadi said...

Aj, chlopaki i dziewczyny! wielkie dzieki!!! Oj jak bardzo mi sie podobaja Wasze zyczenia. Fajnie, ze jestescie! Nos vemos pronto para celebrar juntitos;) Besos y abrazos. Ada