Friday, August 21, 2009

Adicora - un dia el la playa


Spelnilo sie moje pobozne zyczenie, ktorym zylam od kilku dni ledwie znoszac te tropikalne upaly... Od kilku dni gdzies tam sie krecilam w okolicach wybrzeza ale dopiero dzis dotarlam na skraj i zanurzylam sie w wodzie, wodzie morza karaibskiego:) I trudno pisac o rozczarowaniu w tak pieknych okolicznosciach przyrody - rzeklby ktos - ale po prostu temperatura wody niestety nie przyniosla mi ulgi... Normalnie zupa, i to za slona;) Chyba jeszcze nigdy nie plywalam w az tak cieplej wodzie... nie bylo tego dreszczyka towarzyszacego przy zanurzeniu sie w np. Baltyku, tu wchodzilo sie jak w maslo...
Jestem w Adicorze, niewielkim pueblu turystycznym dla lokalesow. Generalnie nic ciekawego... procz plazy i morza i calego biznesu okoloturystycznego. Tak sie zlozylo, ze zawitalam tu w weekend wiec sa dzikie tlumy ludzi. No i moge tylko powiedziec, ze Wenezuelczycy spedzaja bardzo podobnie wczasy na plazy... tj. konsumujac i jeszcze raz konsumujac, taplajac sie w wodzie. smazac...

No i potem kiedys dokoncze, bo swiatlo wysiadlo w kafei i zamykaja;(

Kontynuujac (nd 23/08)...

Chcialam napisac jak to fantastycznie byc tu na wybrzezu ze wzgledu na dostep do swiezych ryb i owocow morza... i jak tylko tu przyjechalam zamowilam sobie Calamares al anillo, tj smazone kalmary w sosie lekko czosnkowym, podane z: salatka, ryzem, arepa i smazonymi babanami. Danie bylo przepyszne ale dalsze konsekwencje dosc bolesne. Obudzilam sie z fatalnym bolem zoladka w srodku nocy, dreszczami i chyba goraczka... Zrewidowalam swoja apteczke, lyknelam wszystko co moglo sie nadawac i dopiero po 1-2 godz zasnelam... Caly dzien wczoraj mialam lekie mdlosci ale dzis jest juz chyba lepiej...

A propos kapieli w morzu ta w dzien lekko rozczarowala ale ta wieczorna byla wrecz bajeczna. Ciepla woda, powietrze nie za gorace, na niebie gwiazdy, na plazy fiestas, muza na maxa, co 50m inna... Normalnie blogosc, kolejna chwila pelni szczescia, tylko cos mnie od czasu do czasu jakby nakluwalo, mialam wrazenie, ze to jakies podwodne insekty ale jak dowiedzalam sie potem to male rybki sie o mnie rozbijaly...

Wieczor w Adicorze to wlasnie jedna wileka impreza zlozona z kliku mniejszych fiestas... glosniki wykorzystane na maxa, ludzie pija, tancza, gdzieniegdzie muza live - np. na bebnach, reagge... ale klimaty troche dla mnie za ciezkie... zbyt lokalesowe albo tez nie bylam w stanie sie zintegrowac z bawiacym sie tlumem ze wgledu na pelen stan trzezwosci (przez te kalamary..) w przeciwienstwie do reszty po niemalej dawce aloholu czy na dragach... Ograniczylam sie do spaceru wokol w obstawie goscia z hotelu i mi wystarczylo.
Fiesta ma tez miejsce na drogach i dalszych czesciach plazy, wystarczy myzyka z auta i nic nikomu nie przeszkadza w zabawie i tancu...

A propos dragow, to z nieoficjalnych zrodel dowiedzialam sie, ze tutaj na polwyspie, troche dalej na polnoc od Adicory, przerzucany jest towar z Kolumbii, ktory lodkami transportowany jest na pobliskie wyspy, skad dalej wysylany jest to Europy czy US... bo z polwyspu jest rzut beretem na Curacao, Arube i Bonaire. Ale ´trasportem morskim´ mozna dostac sie tam tylko nieleganie:( No wiec raczej nie wybiore sie...

2 comments:

Anonymous said...

a propos konsumpcji-wlasnie wcinam odlotowo pyszne lody chalwowe i przypomnialo mi sie, ze to przeciez w Wenezueli jest lodziarnia o najwiekszej liczbie smakow, w tym bardzo bardzo dziwnych (czosnkowe,pieczarkowe,pizzowe itp).. Czy bedziesz miec miejscowosc Merida po drodze zeby to stestowac osobiscie? (google mi podpowiada, ze to wlasnie tam jest te 75 smakow lodowych)
Ete

adadi said...

aaaa, oczywiscie bylam w tej lodziarni, 3 lata temu... wzielam sobie lody o smaku ciasteczek cioci Mary i chyba jakies orzechowe... w kazym razie dosc standardowe smaki.
jak dobrze pamietam lodziarnia podobno dysponuje 1000 smakow ale kazdego dnia maja nie wiecej niz kilkadziesiat dostepnych.
w tym roku nie zahacze o Meride... i uswiadomilam sobie, ze jeszcze nie zjadlam ani jednego loda tutaj! Ale za to dulce de leche z coco y papaya...si, wlasnie wczoraj:)
a o chalwowych lodach nie slyszalam, domniemam ze rzeczywiscie pyszne-;))